Po wyczerpującej nocy - termometr, nurofen, zimna kąpiel, dreszcze, drgawki, majaczenia, dotarłam do szkoły, w celu nauczenia się nowego zawodu. Mój entuzjazm rozpadł się na drobne kawałki i z hukiem spadłam na ziemię, bo:
Wężuś dostał gorączki. I tak oto moi dwaj panowie zalegają w łóżkach. Jeden na górze oglądając baje, drugi na dole oglądając wszystko co w danej chwili ma do zaoferowania TV.
Dałam nogę z zajęć, bo: w lodówce pustka, prasowanie z czterech prań zakrywa całe pianino ( przynajmniej do czegoś służy), koty fruwają po podłodze, a pies pęka, bo nie ma kto wyprowadzić go na dwór. Biorę trzy głębokie oddechy - żeby podołać.
Zrobiłam obiad z czterech dań, bo każdy ma ochotę na coś innego. Poprasowałam stertkę, poukładałam w szafach....odkurzyłam, pomyłam, poprałam....
Panowie leżą i nawołują : Piiiićććć, jeeeeśśśćććć, jaaabłuuuuszkooooo, booooliiii mnieee.
Ratunkuuuuu!!!!!!!!



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz