środa, 31 października 2012

[32]

Mamuniu, czy mogę wskoczyć do Ciebie pod kołderkę , porozmawiamy sobie......Cisza. O czym sobie porozmawiamy? Może poopowiadamy sobie jakieś śmieszne historyjki? Wiesz, wymyśliłem dziś kawał....Śmieszny prawda? Wiesz, którzy polscy piłkarze są najlepsi? Dziś na przyrodzie rozmawialiśmy o płazach i ssakach. Wiesz czym się od siebie różnią? Mówilismy też o liściach. O ich kształtach. Czy mogę z Tobą dzisiaj spać? Będziesz miała się do kogo przytulić. Ja śpię spokojnie, nie będę zakładał ci nóg na głowę, nie będę się kręcił. Ale u Ciebie cieplutko.....

Słucham i łzy płyną mi po policzkach. Ocieram je szybko, zeby Bezmajtek nie dostrzegł mojego smutku zmieszanego z największą radością jaką można sobie wyobrazić. Głaszczę go po błyszczących włoskach, wwąchuje się w jego zapach. Drapie lekko po rączce, trochę nerwowo, bo chciałabym zatrzymać tę chwilę na wieki. Grzejemy sobie stópki, ocierając jedną o drugą, łaskoczemy się pod paszkami.

Myślę o Aśce. Jak wiele mnie nauczyła. Serce mi pęka, że jej cudowny synek, niewiele młodszy od mojego, nie ma już mamy. Z dnia na dzień musiał wydorośleć. Jak sobie z tym poradzi? Nie wiem. Chyba boję się o tym pomyśleć.

Chciałabym wierzyć, ze wczorajszy deszcz to była Ona.....

wtorek, 30 października 2012

[31.1]

 
U Zimno pojawiła się notka o takiej treści. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, ze Aśka była nieźle odjechana.....

[31]

 
Nazajutrz - bez nas
Poranek spodziewany jest chłodny i mglisty.
Od zachodu
zaczną przemieszczać się deszczowe chmury.
Widoczność będzie słaba.
Szosy śliskie.

Stopniowo, w ciągu dnia,
pod wpływem klina wyżowego od północy
możliwe już lokalne przejaśnienia.
Jednak przy wietrze silnym i zmiennym w porywach
mogą wystąpić burze.

W nocy
rozpogodzenie prawie w całym kraju,
tylko na południowym wschodzie
niewykluczone opady.
Temperatura znacznie się obniży,
za to ciśnienie wzrośnie.

Kolejny dzień
zapowiada się słonecznie,
choć tym, co ciągle żyją
przyda się jeszcze parasol.

Wisława Szymborska
 

                                                                 Jesteś tam?

 


 

    poniedziałek, 29 października 2012

    [30]

    Odeszła,w piękny mglisty dzień.Otoczona miłością swoich bliskich. Jestem szczęśliwa,ze mogłam ją poznać. Brakuje mi słów...Nie mogę płakać...
    Żegnaj Kochana Asieńko...do zobaczenia...

    sobota, 27 października 2012

    [28]

    Otworzyłam oczy. Wyjrzałam przez okno. Śnieg, wiatr, zimno.

    Naciągnęłam kołdrę na głowę. 

    Nie wychodzę do poniedziałku.

    piątek, 26 października 2012

    [27]





    ..........................
    Rok temu Asia napisała....

    idę walnąć drinka.
    wątrobie już nie zaszkodzi a mnie - zdecydowanie pomoże.

    środa, 24 października 2012

    [25]

    Bezmajtek został zagoniony do prac domowych. Musiał posprzątać swój pokój, co oznaczało odkurzenie śmieci zalegających w kątach. Zza ściany dochodziły do mnie takie oto dźwięki: ojej, ojej...ha ha ha ha, ojej ojej ha ha ha ha. Świetnie pomyślałam - dziecku spodobało się robienie porządków!!! Po paru minutach wtargnęłam na pole walki i oto moim oczom ukazał się niezwykły obrazek. Bezmajtek zasysa sobie na pośladkach rurę od odkurzacza. Ach, to tak wygląda Twoja sprzątanie pokoju? -Mamcik, ale zobacz jak jest wesoło.

    Postanowiłam nie rezygnować. Rozwieszamy pranie. Mamcik, nie wiedziałem, ze to taka ciężka praca. Trzeba wyjąć z miski, rozprostować, wygładzić, powiesić. Już wiem, dlaczego tak często jesteś zmęczona. Czy dzisiejszy dzień to taka szkoła życia? Ale się cieszę. Już umiem odkurzać, teraz nauczyłem się wieszać mokre ubrania. Moja żona będzie szczęśliwa. Będę mógł jej pomagać.

    Dziś lekcja z mopem. Życzę sobie powodzenia.

    wtorek, 23 października 2012

    [24]

    Marzy mi się uczeczka ( jak to mówi mój niemiecki znajomy) w góry. Chciałabym zobaczyć Pieniny namalowane kolorami jesieni. To musi być niezwykły widok.

    Do ucieczki brakuje mi : odwagi, czasu, pieniędzy i drugiej osoby, która tak jak ja, absolutnie powinna oderwać się od nawału obowiązków.





    poniedziałek, 22 października 2012

    [23]

    Czy Bezmajtek umie już pisać? ( jest w IV klasie więc umie to robić przynajmniej od czterech lat) Czy mógłby napisać do mnie maila lub smsa? Było by mi bardzo miło. Chyba, ze nie umie pisać, to poczekamy jeszcze parę lat. Mój Tata. Nie ma go z nami od prawie jedenastu lat. Mieszka za granicą. Nie lubi jak Bezmajtek nazywa go dziadkiem, bo czuje się wtedy staro, a przecież ma niespełna pięćdziesiąt osiem lat.  W tym wieku można przecież być ojcem, ale nie dziadkiem.
    Przekazuję Bezmajtkowi, ze Dziadek-Niedziadek prosi go o napisanie maila. Dobrze, napiszę. Ale o czym? Wiesz mamo, chciałbym, zeby dziadek przeprowadził się do Polski, bo tak rzadko go widuję. Czasami jak mi smutno, ze go nie ma, to sobie myślę, że nie żyje. To dziwne, bo mój pradziadek nie żyje, a ciągle wydaje mi się, ze gdzieś wyjechał. Ogarnia mnie smutek i tęsknota. Dlaczego mój tata nie widzi jak Bezmajtek rośnie, nie zabiera go na spacery, nie gra z nim w piłkę, nie jeździ do kina?

    Swoje dzieciństwo wspominam dość często, a te wspomnienia wiążą się z chwilami jakie spędzałam  z dziadkami. Niemal co weekend u nich nocowałam, wyjeżdżałam na całe wakacje do Babci nad morze, pieliłam z Dziadkiem grządki na działce i podwiązywałam pomidory. Pilismy kompot agrestowy i jedliśmy słodkie maliny, które dziadek przynosił mi w kubku z krasnoludkiem. Babcia szykowała malutkie kanapki z szynką. Przynosiła mi śniadanie do łóżka. Byłam najszczęśliwszym dzieckiem na  świecie. Spałam pod mięką pierzynką, a Babcia K. głaskała mnie po głowie. Czekała aż zasnę. Spiewała mi kołysanki lub opowiadała bajki. Do dziś pamiętam zapach pościeli u Babci. Chciałabym cofnąć czas, na ten jeden wieczór.

    Co zmieniło się przez te lata, ze dziadkowie nie chcę być dziadkami? Mają swoje życie, często aktywne i zapełnione po brzegi. Wnuki są dodatkiem, który często zwyczajnie nie pasuje do ich trybu życia. Czy słowa wierszyka są nadal aktualne. Mam wątpliwości.

    Kiedy tata basem huknie,
    kiedy mama cię ofuknie,
    kiedy patrzą na człowieka okiem złym -
    to do kogo człowiek stuka,
    gdzie azylu sobie szuka,
    to do kogo, to do kogo tak jak w dym?

    U babci jest slodko,
    świat pachnie szarlotką.
    No proszę, zjedz jeszcze ździebełko
    i głowa do góry!
    Odpędzę te chmury
    i niebo odkurzę miotełką.

    Nie ma jak babcia,
    jak babcię kocham,
    bez babci byłby kiepski los.
    Jak macie babcię to się nie trapcie,
    bo wam nie spadnie z głowy włos.

    U babci jest słodko ,
    świat pachnie szarlotką ,
    a może chcesz placka spróbować?
    Popijasz herbatę i słońce nad światem
    już świeci jak złoty samowar.

    Wszystkie wnuki , nawet duże ,
    nawet takie po maturze,
    nawet takie z długą brodą aż po pas,
    niech do babci lecą z kwiatkiem
    i zaniosą na dokładkę tę piosenkę,
    którą śpiewa każdy z nas.

    sobota, 20 października 2012

    [21 i 22]

    Mam do Was prośbę. Zrezygnujcie w tym tygodni z przyjemności ( słodyczy, wina, papierosów, kina, nowej szmatki czy kosmetyku).Wejdźcie do Li http://niedyskrety.wordpress.com/, poczytajcie i pomóżcie Asieńce. http://chustka.blogspot.com/



    piątek, 19 października 2012

    [20]

    Bezmajtek ma dziś pierwszy poważny sprawdzian z matematyki. Od tygodnia zamartwiam się czy sobie poradzi. Czwarta klasa to nie przelewki a i materiał do opanowania dość obszerny. Synuś z typowym dla siebie luzem i brakiem odczuwania stresu, powiedział rano że on lubi klasówki i wręcz nie może się jej doczekać. Jest tak pewny siebie, ze momentami mnie przeraża. Będąc w jego wieku miałam skręcone kiszki przed każdą pracą klasową. Niestety z matmy nie byłam orłem i chyba nigdy nie dostałam piątki.
    Zastanawiam się jak długo będzie żył w słodkiej nieświadomości, że stres nie istnieje. Z jednej strony omijają go efekty specjalne towarzyszące nerwicy z drugiej jednak, obawiam się, ze brakuje mu ambicji. Jest mu obojętne jaką ocenę dostanie, bo zawsze może się poprawić.
    Jak zwykle staram się być czujna i podsycać w nim poczucie obowiązku. Każdego dnia wlewam w małą główkę, porcje oleju z pierwszego tłoczenia. Liczę, ze moja troska zaowocuje w przyszłości.


    Nerwicowo bez zmian. Mniejsza dawka leku, jedynie przed zaśnięciem. Zamieniam sie w robota..


    Widzieliście dzisiejszy quiz na stronie gazeta.pl   http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/0,114914,12270811.html#quiz

    czwartek, 18 października 2012

    [19]

    Po ponad miesięcznej pracy niemal non stop, wczoraj wysiadłam na dobre. Musiałam zwolnic się do domu, bo zawroty głowy nie pozwalały mi siedzieć. Świat wirował, a ja oblana zimnym potem dostałam drgawek.

    Wróciłam do pieleszy, zjadałam cztery kalmsy i spałam. Następnie spałam i jeszcze raz spałam. Przespałam niemal ciurkiem szesnaście godzin. Robiłam przerwy na picie i oddawanie moczu.
    Dzisiaj od rana ziewam, bo chciałabym spać jeszcze dłużej.
    Witaj nerwico uśpiona przez kilka lat.!!! Przyjaciółko zapomniana, co lubi robić psikusy.

    Poruszam się krokiem niepewnym, asekuracyjnym. Głową trzymam prosto, bez gwałtowych ruchów. Pełna kontrola.

    Nerwowo spoglądam na zegarek. Odliczam godziny do wyjścia. Nie czuję się w pełni gotowa do pracy. Nie mogę normalnie funkcjonować.

    Potrzebuję czasu. Najlepiej wolnego.

    środa, 17 października 2012

    [18]

    Nie wierzę w Boga! Nie wierzę, że GDZIEŚ TAM w niebie krążą dusze zmarłych! Nie wierzę, ze po śmierci jest  COŚ! W nic już nie wierzę!!!

    Nie będzie w nocy gwiazd.
    Nie będzie nocy.
    Umrę, a wraz ze mną
    nie do zniesienia wszechświat.
    Zetrę piramidy, medale, kontynenty i twarze.
    Zetrę nawarstwienia przeszłości.
    Historię obrócę w proch.
    Proch w proch.
    Widzę ostatnią chwilę.
    Słyszę ostatniego ptaka.
    Nikomu zostawiam nic.

    poniedziałek, 15 października 2012

    [16]

    Z potem na czole odrabiamy z Bezmajtkiem lekcje. Mozolnie i długo. Wypiłam kawę i trzy herbaty, zjdałam leczo,  przebrałam się w ulubioną bluzo-sukienkę. Siedzę i patrzę. Słucham i podpowiadam. Praca domowa z języka polskiego, jest dziś wielce twórcza Co oznacza złośliwość przedmiotów martwych? Bezmajtek bierze ołówek do ręki i pisze. Cieszę się, że wie CO ma pisać. Czytam i nie mogę uwierzyć: Nie rozumiem tego przysłowia. Napisał mój dziesięciolatek. Zamknął zeszyt i mówi, ze ma wolne.
    Opadły mi ręce, potem szczęka. Otworzyłam buzię i patrze.

    Kończy mi się cierpliwość. Nie jestem już w stanie zapanować nad totalnym brakiem odpowiedzialności małego człowieka. W szkole gubi buty, zostawia spodnie, zapomina zabrać książki. Wraca ze szkoły w stroju od wuefu, okryty jesienną kurtką.

    Chciałabym zastosować jakąś karę, ale nie mam pomysłu co może zadziałać?

    Ratunku!!! Tonę w bezsilności.

    niedziela, 14 października 2012

    [15]

    Cały dzień spędziłam zawinięta w koc, z ciepłej bluzie i wełnianych skarpetach. O takiej niedzieli od dawna marzyłam. Leżeć, przekładać się z boku na bok i nic nie robić.

    Po południu z Wężusiem i Bezmajtkiem z zaciśniętymi kciukami oglądaliśmy Felixa B.
    Leciał  w górę przyczepiony do gigantycznego balona, leeciał i leeeeciał. A potem siuuup i już był na dole.

     
    Niesamowity facet. Drżałam ze strachu i życzyłam mu powodzenia.

    Zmieniam bluzę na piżamę i wślizguję się pod kołdrę.

    Już nienawidzę poniedziałku.

    piątek, 12 października 2012

    [13]

    Numer posta dość pechowy i przypada w piątek. No cóż, dzisiejszy poranek nie należał do najlepszych. Mój bardzo były Eksio, ojciec Bezmajtka, wezwał mnie na świadka w jego sprawie rozwodowej. Miałam w skórcie opowiedzieć o jego relacjach z naszym synem. Wydawałoby się - formalność. Stosunki w miarę poprawne, bez ekstremalnych wydarzeń.
    Niestety. Nie poszło tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Sprawę skomplikował jeden, zapomniany esemes, którego treść daleko odbiegała od sielanki jaką przedstawiłam na przesłuchaniu. Najgorsze, ze był on napisany przeze mnie. No i się zaczęło. Szereg niezręcznych pytań. Stres obezwładnił moje silne ciało a mózg pozbawiony został razcjonalnego myślenia. Język zaczął się plątać.Ewidentnie nie radzę sobie w takich sytuacjach, choć szłam z nastawieniem godnym naśladowania. Pewny krok, wysoki obcas, nienaganny makijaż. Poległam. Wyszłam z przyspieszonym pulsem i wypiekami na twarzy.
    W drodze powrotnej przećwiczyłam naprzemienne poty, niekontrolowane drżenie rąk a na koniec ból głowy.
                                                                           *

    W weekend odwiedza nas siostra Wężusia oraz Bezwzględny Donosiciel. Na samą myśl o nim szarpią mną nerwy, chyba te same co z rana. Objawy podobne, samopoczucie jak przed przesłuchaniem. Znów będę obserwowana i podsłuchiwana. Wszelkie zasłyszane informacje dotrą do mamusi, która jak zawsze oceni moje zachowanie, by potem zrobić dziką awanturę Wężusiowi.
    Obiecałam sobie, ze tym razem się nie dam. Przeprowadzę z BD poważną rozmowę. Nie zamierzam czekac na kolejne przekroczenie wszelkich możliwych granic. To ja jestem Panią Domu - on tylko gościem i AŻ synem Wężusia. Niestety. Wezmę kilka głębszych oddechów, wypiję melisę i DAM RADĘ!!!

                                                                          *

    W ramach terapii odstresowującej zaczęłam gotować. Przygotowałam : wielki gar rosołu, leczo oraz pierś z indyka zapiekaną z brokułami w sosie śmietanowo-serowym. Będę jeść i odpoczywać. Taki mam plan.


    Może warto tak:


    czwartek, 11 października 2012

    [12]

    Obejrzałam najnowszy kalendarz firmy Lindner. Szokuje. Trudno mi wydać jakąkolwiek opinie na jego temat. Zdjęcia pięknych, ponętnych kobiet z ....trumnami? Mocno kontrowersyjne, choć właściciel firmy twierdzi, ze trumna to taki sam produkt jak każdy inny. Wklejam klika zdjęc. Ciekawa jestem Waszych opiniii.




    [11]

    Nieustannie bronię się przed jesienną melancholią. Staram się budzić z szerokim uśmiechem, przeciągać  jak kot i czuć zadowolenie o szóstej trzydzieści. Biorę szybki prysznic, kładę kilka warstw makijażu, na usta dyskretny błyszczyk. Ubieram się w zapachy. Balsam, krem do rąk i perfumy. Kropelna na kark i kilka na nadgarstki. Taki zestaw dodaje mi pewności siebie. Parzę pyszne capuccino. Uwielbiam zapach świeżo zmielonej kawy. Rozchodzi się pomału po zakamarkach domu. Pierwszy łyk i chwila zamyślenia. Uwielbiam zlizywać z ust słodką kawową piankę.Czuję się wtedy jak małe dziecko, które zjedząc ukradkiem kawałek czekolady musi szybko zatrzeć jej ślady.
    W drodze do pracy rozmawiam z Bezmajtkiem. A wiesz, ze Piotrek dostał minusa z angielskiego, bo nie miał pracy domowej.Artur wczoraj sprzedał mi takiego kopniaka, że mam na nodze wielkiego siniaka. Nasza pani jest taka fajna, mówi do nas Dziabongi ,a ostatnio ,jak zrobiłem błąd w działaniu tu powiedziała: Maniek, no co Ty robisz. Do dziewczynek mówi Mańka. Jest taka miła i  wszystkie dzieci traktuje równo. Bardzo mi się to podoba, bo poprzednia Pani lubiła tylko te które dobrze się uczyły. Było mi zawsze przykro.Wiesz, ze Kuba z szóstej klasy ma najnowsze mercuriale, takie niebieskie. Sliczne. Chciałbym mieć samsunga galaxy, to taki fajny telefon, a najchętniej iphona 5.
    I tak sobie słucham mojego dziesięciolatka, przytakując mu co jakiś czas lub robiąc minę niedowiarka. Nie mogę sobie przypomnieć jakie, w jego wieku miałam problemy? Dla nas banalne, dla dzieciątka ciężkie do przetrawienia.
    Zatrzymujemy się pod szkołą. Szybkie buzi. Ukradkiem, zeby koledzy nie widzieli.
    Pędze do pracy.W głowie burza myśli.
    Co przyniesie dzień?

    środa, 10 października 2012

    [10]



    Dzisiejszy post jest jak widać muzyczny. Piękna energetyczna muzyka, w sam raz na dzisiejszy zimny dzień.

    wtorek, 9 października 2012

    poniedziałek, 8 października 2012

    [8]

    Zapomnisz o tej chwili, gdy do domu wrócisz
    I przymkniesz okiennice w sosnowym pokoju.
    Zmęczony, jakbyś orał, na łóżko się rzucisz
    I będziesz w cieniu drzemał po blasku i znoju.

    Przez serce w okiennicy wpadnie promyk wąski,
    Na ciemnej fotografii rozszczepi się w tęczę.
    Spostrzeżesz przytrzaśnięte przez okno gałązki,
    Włochaty bąk natrętnie do snu ci zabrzęczy.

    I oddasz się ciężkiemu uśpieniu w niewolę
    Pod tumanem dzieciństwa, co w oczy napłynie,
    A tam łubinem wonnym szaleć będzie pole
    I niebo obłokami pluskać się w głębinie.


    Julian Tuwim

    niedziela, 7 października 2012

    [7]

    Z codziennym zachwytem patrzę na Bezmajtka. Jest samodzielny, zazwyczaj nie stawia oporu i lubi się śmiać. Odkąd sięgam pamięcią już jako sześciolatek umiał opowiedzieć kawał,rozbawiając tym panie przedszkolanki. Pogoda ducha,to niezwykła cecha. Szczycić się nią mogą nieliczni. Można ją wypracować ale nie będzie tą samą wyssaną z mlekiem matki.
    Bezmajtuś, ukochany synek mamusi.Jakie to cudowne uczucie móc podziwiać jego heroiczne dorastanie. Od lat uważnie śledzę każdą sekundę jego życia.Boję się,że coś mi umknie,czegos nie zauważę. Sztuka wychowania to najtrudniejsza z nauk.Po wielu latach sami wystawimy sobie ocenę,lub zrobi to za nas nasze dziecko.
    Jaką jestem matką? Nie zawsze taką jakbym chciała.Ale czy kazdy z nas nie popełnia blędów? Wazne by je widzieć i mieć gotowość do zmian.
    Kim będzie Bezmajtek jak dorośnie?Jak będzie miała na  imię jego żona?Czy będzie szczęśliwym człowiekiem? Tysiące pytań. Miliony marzeń.
    Nie planujmy,bo życie moze nas zaskoczyć.Bądźmy tu i teraz.Najmocniej jak się da.

    sobota, 6 października 2012

    [6]

    Po wielu latach od ukończenia studiów,dojrzałam do decyzji dokształcenia się. Wybrany kierunek oprócz końcówki -logia,nie ma nic wspólnego z poprzednim,wyuczonym. Nie ukrywam,że po cichu wierzę,że tym razem mi się uda!Świadome i dojrzałe marzenia mają większe szanse na powodzenie.Tymczasem trzymajcie za mnie kciuki!

    piątek, 5 października 2012

    [5.1]

    Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach.

    Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie?
    Mama: Jasne, o co chodzi?
    Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę?
    ...
    Mama: To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy?
    Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na
    godzinę.
    Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 10 zł/h.
    Syn ze spuszczoną głową: aha. Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł?
    Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam
    jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to
    idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać.
    Pomyśl, jaki jesteś samolubny.
    Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi.
    Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać
    jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy?

    Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć:
    Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze.

    Kobieta weszła do pokoju synka.
    Śpisz synku? Zapytała. Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.

    Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś. Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..

    Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała.
    Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę.
    Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka. Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec.
    Mamusiu, mam teraz 10 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu?

    Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..

    Matka się rozczuliła. Przytuliła mocno synka i nie wiedziała, jak prosić go o przebaczenie. To takie krótkie przypomnienie dla Was wszystkich ciężko pracujących.
    Nie powinniśmy pozwolić, aby czas przelatywał nam przez palce bez spędzania go z tymi, którzy się naprawdę dla nas liczą, bliskimi sercu. Pamiętajmy, aby spędzić ten wart 10 zł czas z tymi, których kochamy.

    Jeżeli jutro umrzemy, to firma, w której pracujemy wymieni nas szybko na kogoś innego. Ale rodzina i przyjaciele będą czuć pustkę przez resztę swojego życia.
     
    Znalezione na fb....wzruszyło mnie i dało do myślenia.

    [5]

    Dzisiejszy post będzie o niczym. Bo, będzie o bigosie. Przyśnił mi się śnieg, Święta Bożego Narodzenia i magiczna atmosfera temu towarzysząca. Uczucie to było tak silne, ze z samego rana zakupiłam półtora kilograma kapusty kiszonej, tyle samo mięsa ( szynki wieprzowej), kawał golonki i metr kiełbasy. Nie mogło zabraknąć suszonych śliwek, listka laurowego i ziela angielskiego. Zapach świeżych grzybów i smażonego z cebulą mięsa rozchodził się po całym mieszkaniu. Gdyby nie słońce za oknem i termometr wskazujący dwadzieścia jeden stopni, ktoś mógłby pomyśleć, że nastał grudzień. Dawno nic nie sprawiało mi tyle przyjemności, co wczorajsze mieszanie w wieeeelkim garnku. Nawet Wężuś osłabiony bólem zęba, dał się uwieść niezwykłym zapachem dochodzącym z kuchni. Zjadł miskę kapuchy, oblizując się jak pies. Pyyyycha!!! Usłyszałam. No tak. Przez żołądek do serca, zadziałało.

    Pan Bigos.
     
    Dzika radość gotowania posiłku iście świątecznego dość szybko minęła, gdyż....w mojej głowie powstało pełne paniki pytanie Kiedy my to wszystko zjemy? Przy takiej ilości będziemy jeść bigos do Świąt Bożego Narodzenia. Czyli, że cudowna rodzinna atmosfera utrzyma się tak długo? Tego sobie życzę.

    czwartek, 4 października 2012

    [4.1]

    Serdecznie polecam. Ja właśnie zakupiłam Jeszcze cieplutka.

    [4]

    Chodzę po lodzie kruchym jak wiara w cud
    Walczę uparcie o lepszy grunt dla stóp
    Snami mnie mami pokrętny losu rytm
    Obietnicami plami mi ufny byt
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył

    Choć miałem śmiałość by wywracać świat na wspak
    to on mną miota jak linoskoczkiem wiatr
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył

    Brodzę po wodzie, stoję w niej aż po pas
    Gdy się odwracam wieje mi prosto w twarz
    Skulony do niej karmię się wiarą, że:
    Prąd mnie poniesie w końcu tam, dokąd chcę
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył


    Autor tekstu: Sławomir Młynarczyk

    środa, 3 października 2012

    [3]

    Na zaprzyjaźnionych blogach toczą się dyskusję, o tym, czy pomagać dziecom w nauce czy też nie. Zdania są podzielone. Dzieci są różne. Ich rodzice również.
    Bezmajtek spędza nad lekcjami sporo czasu. Jest bardzo zdolny, ale często roztargniony. Potrzebuje ciszy, spokoju, czegoś pysznego do podgryzania w międzyczasie i....mnie. Chętnie zasiadam z nim do jakże ciekawych prac domowych. Mamy wtedy czas tylko dla siebie. Naukę przerywana jest często opowieściami i ploteczkami ze szkoły: Mamo, a Artur powiedział...Julka się spojrzała, Piotrek wyśmiał nową fryzurę. Problemy dzieci - dla nas tak błahe -dla nich cieżkie do udźwignięcia.
    Tak sobie siedzimy w przytulnym pokoju dziesięciolatka i pracujemy. Dodawanie, odejmowanie, kolejność wykonywania działań. Czym jest Ojczyzna, jaki jest herb Pruszkowa? Obserwujemy fasolkę. Notujemy jej ,,rozwój" w dzienniczku do przyrody.
    W artykule ,,Jak skutecznie pomóc dziecku odrabiać lekcje" wyczytałam wiele cennych porad. Puszczanie muzyki poważnej lub dźwięków przyrody ma usprawnić mózg, który wchłonie więcej informacji. Zastanawia mnie jednak czy dziesięciolatek musi przyswoić absolutnie wszystko to czego uczą w szkole?
    My konsekwentnie odpuszczamy zbędną wiedzę. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Taką mamy metodę. Ktoś powie, ze jestem złą matką, bez ambicji.W tym momencie wracam myślami do mojego dzieciństwa. Dwie szkoły. Mnóstwo zajęć. Ścisły harmonogram na każdy dzień. Pamiętam jak tata zawoził mnie na lekcje pianina do SM. Całą drogę, dobre dziesięć minut, modliłam się, zeby Pani od pianina umarła. Daj Boże, żyje do dziś i ma się dobrze.
    Pewnego wieczoru, widząc jak Bezmajtek męczy się przy pianinie, zapytałam go, co chciałby robić w swoim małym życiu? Tańczyć i uczyć się angielskiego. Nie poszedł więcej na zajęcia do Szkoły Muzycznej. Zaczął tańczyć. Minęły dwa lata i śmiem twierdzić, ze to był strzał w dziesiątkę. Taniec nowoczesny pochłonął go bez reszty. Ćwiczy freezy i footworki.
    Jestem z niego dumna a po cichu również z siebie, ze potrafiłam wskazać mu właściwą drogę.

    wtorek, 2 października 2012

    [2]

    Sezon jesienny w pełni rozpoczęty. Uległam reklamom środków na przeziębienie i zaczęłam kasłać. Żeby móc wypróbować wszelkie specyfiki polecane w TV, rozbolało mnie również gardło.
    Zatem siedzę sobie i łykam rutinoscorbin, bo niewyraźnie dziś wyglądam, popijam flegaminę, bo kaszel minie po flegaminie, żuję cholinex bo gardle szaleje stado dzikich bestii.
    Nadmiar leków sprawia, ze czuję się błogo i bezpiecznie. Jeśli za chwilę mój świat będzie przypominał ten z reklam, to przełączam się na nicnierobienie. Poczekam. Za chwilę wyjdzie słońce, będę się uśmiechać, mąż wróci z pracy, będziemy grać z dziećmi w kalambury.........

    Chyba brakuje mi krytycznego zmysłu odnośnie cudownych terapii na wszelkie choroby świata.