piątek, 21 grudnia 2012

[2]

Bezmajtek oszalał na punkcie choinki. Zakupił sobie w Jysku sztuczne drzewko za 15 złotych.  Sam ją złożył, porozkładał dokładnie gałązki i patrzył z zachwytem. Mozolnie,ale z uśmiechem ubierał ją długo i konsekwentnie, zawieszając bombki tylko po jednej stronie. Ups, pomyślałam. Ciekawa wizja. Przyjrzawszy się jej z daleka stwierdził, ze ma zbyt mało ozdób i zaciągnął mnie do robienia łańcuchów. Z racji tego, że straciłam głos w wyniku przeciągającego się przeziębienia, zostałam w domu i mogłam podjąć się prac plastycznych, których szczerze nie znoszę. Zrobiliśmy pięciometrowy łańcuch ( według Bezmajtka, stanowczo za krótki) z białego papieru, metodą składania raz w jedną stronę, raz w drugą oraz drugi z kolorowych paseczków, oczko w oczko. Dziecko przeszczęśliwe, ja wymęczona jak koń po wyścigach.
Po południu Wężuś przywlókł cztery kilogramy kapusty kiszonej oraz mięcha na bigos. Ukitrałam dwa gary , zalałam winem...pycha!
Przyszedł czas na choinkę. Tym razem ,,żywą", do salonu. Panowie przynieśli największą i najgęściejszą jaka była. No i się zaczęło. Wężuś spocony, wzdycha, bo zostawił siekierkę w samochodzie, który jest u mechanika. Poszedł do punktu sprzedaży choinek, pożyczyć narzędzie zbrodni. Ciosał, sapał, wyzywał. Drzewko stanęło. Bezmajtek z wypiekami na twarzy zabrał się za ubieranie. Nowe bombki, sztuczny śnieg.Przepiękna.
Aby tradycji stało się zadość, jak co roku, choinka runęła na ziemię.  Bezmajtek w ryk. Nie będzie świąt, nie będzie prezentów.Buuuuuuuu!!!! Byłam bliska obłędu. Wściekła, nie mogłam krzyczeć, bo przecież straciłam głos!!! Wężuś oberwał, ze mnie nie słuchał. Mówiłam, ze runie!!!
Poirytowany tym, ze miałam racje, wlazł pod choinkę. Musiał przecież ratować święta. Gmyrał, gmyrał....ja patrzyłam i patrzyłam.Nagle, choinka - ŁUUUPPPPP! na Wężusia. Tylko nogi mu wystawały. Nie wiedziałam co robić, śmiać się czy może zawyć z rozpaczy. A może wyciągać pana domu spod drzewka?
Na szczęscie poradził sobie sam i co najgorsze zaprosił mnie pod gałęzie. Miałam zadecydować, które obciąć, coby drzewo było lżejsze i nie rypnęło po raz kolejny. No i tak leżymy sobie pod choinką, przyglądamy się....Nagle słyszę Uciekaj. Stało się. Tym razem choinka przywaliła i mnie i jego. Bezmajtek wpadł w histerię! Nie dość, ze nie będzie świąt, to jeszcze zostanę sam, bo rodziców mi zabiło....Ratunku!!!!
Moja dzika rozpacz zamieniła się w głupawy, bezgłośny ( przez zapalenie krtani) śmiech. I tak sobie leżeliśmy chichrając się jak dwa świry.
Wężuś pobiegł po nowy stojak. Do dziś drzewko stoi i chyba nie ma już zamiaru przewracać się. Czeka nas ponowne ubieranie. Będzie wesoło.

                                                        Oto choinka, jeszcze stoi!
                                                        Pan bigos, w trakcie gotowania!
                                                   Wyeksmitowana Sonia, strzeliła focha.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!

czwartek, 29 listopada 2012

[16]

Pomału wracam do świata. Wychodzę z mojego, własnego, pełnego lęków i pogmatwanych myśli.

 
Wężuś mówi, że będzie dobrze. Chcę w to wierzyć, marzę o tym. A tymczasem obrazek podpatrzony u  Zimno, na twarzoksiążce.

piątek, 23 listopada 2012

[15]

Mając piętnaście lat zaczęłam grać na klarnecie. Trochę z przymusu ( bo nie dostałam się do klasy fortepianiu), trochę z ciekawości. Początki były trudne. Instrument wydawał z siebie piski, jęki i stęki. Nie było łatwo. Ale  później było już tylko tak....

czwartek, 22 listopada 2012

piątek, 16 listopada 2012

[13]

Xavier Villaurrutia
NOKTURN LĘKU

tłum. Joanna Petry-Mroczkowska


Wszystko wśród nocy żywi sekretne obawy:
głucha cisza i dźwięki, czas, a także miejsce.
Uśpieni w bezruchu czy też lunatycy
bezradni jesteśmy wobec owej trwogi.

Lecz nie wystarczy zamknąć oczu w mroku
ani w sen zapaść, by więcej nie patrzeć,
gdyż w surowej ciemności i w grocie uśpienia,
to samo światło nocy znów nas obudzi.

Wtedy to, niby człowiek, co marzy na jawie,
bez celu i powodu zaczynamy biegnąć.
A noc przytłacza nas swoją tajemnicą
i mówi nam, że umrzeć to znaczy się zbudzić.

I któż pośród cieni odludnej ulicy
na jakimś murze, w sinym lustrze samotności
nie ujrzał, jak coś kroczy, podchodzi ku niemu,
i nie czuł chłodu trwogi, śmiertelnego lęku?

Lęku, że jest już tylko pustym ciałem,
które przywdziałby każdy, ten lub inny człowiek,
trwogi, że jeszcze żyjąc, jest już nieobecny,
obawy, czy to wszystko istnieje naprawdę.


Od poniedziałku podejmuję walkę. Przeciwnik jest srogi i przebiegły. Wierze, że tym razem mi sie uda.

czwartek, 15 listopada 2012

[12]

 
Samotność lampy na biurku
Blasku monitora, hałasów na podwórku
Przesadna bliskość słuchawki monitora
Wieczorem wychodź, rano wychodzę z domu
Ostatnio nie zmieniłam się w cale
Chociaż tak bardzo tego chciałam
Codziennie staram się pamiętać,
Że chłopcy i dziewczęta muszą chodzić na ustępstwa

I co? Czasami mam już dość
Nadchodzi noc
Czy jest tam ktoś?
Nareszcie zapomnę we śnie

środa, 14 listopada 2012

[11]

Samopoczucie gorzej niż beznadziejnie, zatem wrzucam dwa obrazki, które sprawiły, ze górna warga drgnęła mi kilka razy. Uśmiech to nie był ale zawsze coś.


wtorek, 13 listopada 2012

[10]

Wracam na chwilę. Jesienna melancholia odbiera mi chęci do czegolowiek.Poruszam się jak robot. Wstając marzę żeby znów się położyć. Nic mnie nie cieszy, nie interesuje. Nie znoszę tego stanu...zniewolenia przez własny umysł. Przestaje nad tym panować.
Dodatkowo dopadła mnie angina. Potworny ból gardła, zatkany nos i mega osłabienie. Gdybym tak mogła zostać w domu, choć kilka dni....Od razu poczułabym się lepiej.

czwartek, 8 listopada 2012

środa, 7 listopada 2012

[7]

Z racji tego, ze pogoda iście jesienna, a wręcz zimowa, przymierzam się do zrobienia rozgrzewającej zupy dyniowej z dodatkiem imbiru. Pod ręką mam: małą dynię, którą przekroję na pół, usunę środek wraz z pestkami. Pokroję ją na kawałki. Do głębokiego garnka wleję odrobinę oliwy, podsmażę drobno posiekaną cebulę z imbirem. Dodam aromatyczne kawałki dyni. Zaleję wywarem warzywnym. Całość będę gotować, do momentu, aż warzywo będzie całkiem miękkie. Dla smaku dodam orzechy, odrobnę soli i pieprzu. Całość zmiksuję blenderem. Dodam gęstą śmietanę.
 Przepyszną zupę wleję do ulubionego kubka. Zwinięta w kłębek, w ulubionym dresie i ciepłych wełnianych skarpetech, nakarmię moje zziębnięte ciało.Czasami do zupy wkładam świeżą bagietkę, które nasączona rozgrzewającym daniem, smakuje wyśmienicie.

                                                     A oto największa dynia w Polsce!!!

wtorek, 6 listopada 2012

[BARDZO WAŻNE]

Umieszczam prośbą Piotra, męża Chustki.

Prośba

Moja żona zmarła w wielkim cierpieniu. W Polsce leki są dostępne, a chorzy cierpią. Dlatego proszę Was, o poparcie dla akcji, która może to zmienić.
Akcja jest w fazie tworzenia, szczegóły podam za kilka dni. Jeśli masz jakiś pomysł, wiedzę czy umiejętności, które mogą być przydatne, proszę o kontakt mailowy na wieloraki gmail.
Nikt nie powinien tak cierpieć.

Piotr,
nie mąż


www.chustka.blogspot .com

niedziela, 4 listopada 2012

[5]

Po wyczerpującej nocy - termometr, nurofen, zimna kąpiel, dreszcze, drgawki, majaczenia, dotarłam do szkoły, w celu nauczenia się nowego zawodu. Mój entuzjazm rozpadł się na drobne kawałki i z hukiem spadłam na ziemię, bo:

Wężuś dostał gorączki. I tak oto moi dwaj panowie zalegają w łóżkach. Jeden na górze oglądając baje, drugi na dole oglądając wszystko co w danej chwili ma do zaoferowania TV.

Dałam nogę z zajęć, bo: w lodówce pustka, prasowanie z czterech prań zakrywa całe pianino ( przynajmniej do czegoś służy), koty fruwają po podłodze, a pies pęka, bo nie ma kto wyprowadzić go na dwór. Biorę trzy głębokie oddechy - żeby podołać.

Zrobiłam obiad z czterech dań, bo każdy ma ochotę na coś innego. Poprasowałam stertkę, poukładałam w szafach....odkurzyłam, pomyłam, poprałam....

Panowie leżą i nawołują : Piiiićććć, jeeeeśśśćććć, jaaabłuuuuszkooooo, booooliiii mnieee.

Ratunkuuuuu!!!!!!!!




sobota, 3 listopada 2012

[4]

Bezmajtek gorączkuje. Jęczy, stęka i boli go głowa. Mam leżeć razem z nim i bez przerwy trzymać za rękę...Dzielnie to znoszę. Ze spokojem gładzę po głowie, sprawdzam stan ogólny, podaję picie, jedzenie, słodycze. Poprawiam koc i nieustannie wpatruję się w szkliste oczyska.

Mamuniu, chyba muszę dziś z Tobą spać? Bo jeśli w nocy spadę z antresoli to się zabiję. W nocy gorączka jest najwyższa. Musisz cały czas nade mną czuwać.

Ech, ci mężczyźni....

czwartek, 1 listopada 2012

[2]

Cholerna pustka....fuck!! fuck!!! fuck!!!!!

[1]

Uwiera mnie samotność. Przygniata i odbiera życiową energię. Wykreśla plany, nakreśla pustkę.

Wyciska skrajne emocje , doprowadzając niekiedy do szaleństwa.

Otwiera umysł pod długim niedotlenieniu, tylko po to by po chwili znów go zacisnąć.

Puste łóżko

Książki o pożądaniu

Tabletki nasenne

Butelka wody

Pościel w kwiaty

Dwie poduszkijakbyco

Puste ramki bez zdjęć

Jeden zapach

Pilot do telewizora

Dywanik żeby było ciepło w zimne stopy

Termofor

Okruchy po ciastkach

Flanelowa piżama bo po co inna

Kolorowe magazyny zeby obcować z kimkolwiek

Dobranoc do samej siebie....

środa, 31 października 2012

[32]

Mamuniu, czy mogę wskoczyć do Ciebie pod kołderkę , porozmawiamy sobie......Cisza. O czym sobie porozmawiamy? Może poopowiadamy sobie jakieś śmieszne historyjki? Wiesz, wymyśliłem dziś kawał....Śmieszny prawda? Wiesz, którzy polscy piłkarze są najlepsi? Dziś na przyrodzie rozmawialiśmy o płazach i ssakach. Wiesz czym się od siebie różnią? Mówilismy też o liściach. O ich kształtach. Czy mogę z Tobą dzisiaj spać? Będziesz miała się do kogo przytulić. Ja śpię spokojnie, nie będę zakładał ci nóg na głowę, nie będę się kręcił. Ale u Ciebie cieplutko.....

Słucham i łzy płyną mi po policzkach. Ocieram je szybko, zeby Bezmajtek nie dostrzegł mojego smutku zmieszanego z największą radością jaką można sobie wyobrazić. Głaszczę go po błyszczących włoskach, wwąchuje się w jego zapach. Drapie lekko po rączce, trochę nerwowo, bo chciałabym zatrzymać tę chwilę na wieki. Grzejemy sobie stópki, ocierając jedną o drugą, łaskoczemy się pod paszkami.

Myślę o Aśce. Jak wiele mnie nauczyła. Serce mi pęka, że jej cudowny synek, niewiele młodszy od mojego, nie ma już mamy. Z dnia na dzień musiał wydorośleć. Jak sobie z tym poradzi? Nie wiem. Chyba boję się o tym pomyśleć.

Chciałabym wierzyć, ze wczorajszy deszcz to była Ona.....

wtorek, 30 października 2012

[31.1]

 
U Zimno pojawiła się notka o takiej treści. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, ze Aśka była nieźle odjechana.....

[31]

 
Nazajutrz - bez nas
Poranek spodziewany jest chłodny i mglisty.
Od zachodu
zaczną przemieszczać się deszczowe chmury.
Widoczność będzie słaba.
Szosy śliskie.

Stopniowo, w ciągu dnia,
pod wpływem klina wyżowego od północy
możliwe już lokalne przejaśnienia.
Jednak przy wietrze silnym i zmiennym w porywach
mogą wystąpić burze.

W nocy
rozpogodzenie prawie w całym kraju,
tylko na południowym wschodzie
niewykluczone opady.
Temperatura znacznie się obniży,
za to ciśnienie wzrośnie.

Kolejny dzień
zapowiada się słonecznie,
choć tym, co ciągle żyją
przyda się jeszcze parasol.

Wisława Szymborska
 

                                                                 Jesteś tam?

 


 

    poniedziałek, 29 października 2012

    [30]

    Odeszła,w piękny mglisty dzień.Otoczona miłością swoich bliskich. Jestem szczęśliwa,ze mogłam ją poznać. Brakuje mi słów...Nie mogę płakać...
    Żegnaj Kochana Asieńko...do zobaczenia...

    sobota, 27 października 2012

    [28]

    Otworzyłam oczy. Wyjrzałam przez okno. Śnieg, wiatr, zimno.

    Naciągnęłam kołdrę na głowę. 

    Nie wychodzę do poniedziałku.

    piątek, 26 października 2012

    [27]





    ..........................
    Rok temu Asia napisała....

    idę walnąć drinka.
    wątrobie już nie zaszkodzi a mnie - zdecydowanie pomoże.

    środa, 24 października 2012

    [25]

    Bezmajtek został zagoniony do prac domowych. Musiał posprzątać swój pokój, co oznaczało odkurzenie śmieci zalegających w kątach. Zza ściany dochodziły do mnie takie oto dźwięki: ojej, ojej...ha ha ha ha, ojej ojej ha ha ha ha. Świetnie pomyślałam - dziecku spodobało się robienie porządków!!! Po paru minutach wtargnęłam na pole walki i oto moim oczom ukazał się niezwykły obrazek. Bezmajtek zasysa sobie na pośladkach rurę od odkurzacza. Ach, to tak wygląda Twoja sprzątanie pokoju? -Mamcik, ale zobacz jak jest wesoło.

    Postanowiłam nie rezygnować. Rozwieszamy pranie. Mamcik, nie wiedziałem, ze to taka ciężka praca. Trzeba wyjąć z miski, rozprostować, wygładzić, powiesić. Już wiem, dlaczego tak często jesteś zmęczona. Czy dzisiejszy dzień to taka szkoła życia? Ale się cieszę. Już umiem odkurzać, teraz nauczyłem się wieszać mokre ubrania. Moja żona będzie szczęśliwa. Będę mógł jej pomagać.

    Dziś lekcja z mopem. Życzę sobie powodzenia.

    wtorek, 23 października 2012

    [24]

    Marzy mi się uczeczka ( jak to mówi mój niemiecki znajomy) w góry. Chciałabym zobaczyć Pieniny namalowane kolorami jesieni. To musi być niezwykły widok.

    Do ucieczki brakuje mi : odwagi, czasu, pieniędzy i drugiej osoby, która tak jak ja, absolutnie powinna oderwać się od nawału obowiązków.





    poniedziałek, 22 października 2012

    [23]

    Czy Bezmajtek umie już pisać? ( jest w IV klasie więc umie to robić przynajmniej od czterech lat) Czy mógłby napisać do mnie maila lub smsa? Było by mi bardzo miło. Chyba, ze nie umie pisać, to poczekamy jeszcze parę lat. Mój Tata. Nie ma go z nami od prawie jedenastu lat. Mieszka za granicą. Nie lubi jak Bezmajtek nazywa go dziadkiem, bo czuje się wtedy staro, a przecież ma niespełna pięćdziesiąt osiem lat.  W tym wieku można przecież być ojcem, ale nie dziadkiem.
    Przekazuję Bezmajtkowi, ze Dziadek-Niedziadek prosi go o napisanie maila. Dobrze, napiszę. Ale o czym? Wiesz mamo, chciałbym, zeby dziadek przeprowadził się do Polski, bo tak rzadko go widuję. Czasami jak mi smutno, ze go nie ma, to sobie myślę, że nie żyje. To dziwne, bo mój pradziadek nie żyje, a ciągle wydaje mi się, ze gdzieś wyjechał. Ogarnia mnie smutek i tęsknota. Dlaczego mój tata nie widzi jak Bezmajtek rośnie, nie zabiera go na spacery, nie gra z nim w piłkę, nie jeździ do kina?

    Swoje dzieciństwo wspominam dość często, a te wspomnienia wiążą się z chwilami jakie spędzałam  z dziadkami. Niemal co weekend u nich nocowałam, wyjeżdżałam na całe wakacje do Babci nad morze, pieliłam z Dziadkiem grządki na działce i podwiązywałam pomidory. Pilismy kompot agrestowy i jedliśmy słodkie maliny, które dziadek przynosił mi w kubku z krasnoludkiem. Babcia szykowała malutkie kanapki z szynką. Przynosiła mi śniadanie do łóżka. Byłam najszczęśliwszym dzieckiem na  świecie. Spałam pod mięką pierzynką, a Babcia K. głaskała mnie po głowie. Czekała aż zasnę. Spiewała mi kołysanki lub opowiadała bajki. Do dziś pamiętam zapach pościeli u Babci. Chciałabym cofnąć czas, na ten jeden wieczór.

    Co zmieniło się przez te lata, ze dziadkowie nie chcę być dziadkami? Mają swoje życie, często aktywne i zapełnione po brzegi. Wnuki są dodatkiem, który często zwyczajnie nie pasuje do ich trybu życia. Czy słowa wierszyka są nadal aktualne. Mam wątpliwości.

    Kiedy tata basem huknie,
    kiedy mama cię ofuknie,
    kiedy patrzą na człowieka okiem złym -
    to do kogo człowiek stuka,
    gdzie azylu sobie szuka,
    to do kogo, to do kogo tak jak w dym?

    U babci jest slodko,
    świat pachnie szarlotką.
    No proszę, zjedz jeszcze ździebełko
    i głowa do góry!
    Odpędzę te chmury
    i niebo odkurzę miotełką.

    Nie ma jak babcia,
    jak babcię kocham,
    bez babci byłby kiepski los.
    Jak macie babcię to się nie trapcie,
    bo wam nie spadnie z głowy włos.

    U babci jest słodko ,
    świat pachnie szarlotką ,
    a może chcesz placka spróbować?
    Popijasz herbatę i słońce nad światem
    już świeci jak złoty samowar.

    Wszystkie wnuki , nawet duże ,
    nawet takie po maturze,
    nawet takie z długą brodą aż po pas,
    niech do babci lecą z kwiatkiem
    i zaniosą na dokładkę tę piosenkę,
    którą śpiewa każdy z nas.

    sobota, 20 października 2012

    [21 i 22]

    Mam do Was prośbę. Zrezygnujcie w tym tygodni z przyjemności ( słodyczy, wina, papierosów, kina, nowej szmatki czy kosmetyku).Wejdźcie do Li http://niedyskrety.wordpress.com/, poczytajcie i pomóżcie Asieńce. http://chustka.blogspot.com/



    piątek, 19 października 2012

    [20]

    Bezmajtek ma dziś pierwszy poważny sprawdzian z matematyki. Od tygodnia zamartwiam się czy sobie poradzi. Czwarta klasa to nie przelewki a i materiał do opanowania dość obszerny. Synuś z typowym dla siebie luzem i brakiem odczuwania stresu, powiedział rano że on lubi klasówki i wręcz nie może się jej doczekać. Jest tak pewny siebie, ze momentami mnie przeraża. Będąc w jego wieku miałam skręcone kiszki przed każdą pracą klasową. Niestety z matmy nie byłam orłem i chyba nigdy nie dostałam piątki.
    Zastanawiam się jak długo będzie żył w słodkiej nieświadomości, że stres nie istnieje. Z jednej strony omijają go efekty specjalne towarzyszące nerwicy z drugiej jednak, obawiam się, ze brakuje mu ambicji. Jest mu obojętne jaką ocenę dostanie, bo zawsze może się poprawić.
    Jak zwykle staram się być czujna i podsycać w nim poczucie obowiązku. Każdego dnia wlewam w małą główkę, porcje oleju z pierwszego tłoczenia. Liczę, ze moja troska zaowocuje w przyszłości.


    Nerwicowo bez zmian. Mniejsza dawka leku, jedynie przed zaśnięciem. Zamieniam sie w robota..


    Widzieliście dzisiejszy quiz na stronie gazeta.pl   http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/0,114914,12270811.html#quiz

    czwartek, 18 października 2012

    [19]

    Po ponad miesięcznej pracy niemal non stop, wczoraj wysiadłam na dobre. Musiałam zwolnic się do domu, bo zawroty głowy nie pozwalały mi siedzieć. Świat wirował, a ja oblana zimnym potem dostałam drgawek.

    Wróciłam do pieleszy, zjadałam cztery kalmsy i spałam. Następnie spałam i jeszcze raz spałam. Przespałam niemal ciurkiem szesnaście godzin. Robiłam przerwy na picie i oddawanie moczu.
    Dzisiaj od rana ziewam, bo chciałabym spać jeszcze dłużej.
    Witaj nerwico uśpiona przez kilka lat.!!! Przyjaciółko zapomniana, co lubi robić psikusy.

    Poruszam się krokiem niepewnym, asekuracyjnym. Głową trzymam prosto, bez gwałtowych ruchów. Pełna kontrola.

    Nerwowo spoglądam na zegarek. Odliczam godziny do wyjścia. Nie czuję się w pełni gotowa do pracy. Nie mogę normalnie funkcjonować.

    Potrzebuję czasu. Najlepiej wolnego.

    środa, 17 października 2012

    [18]

    Nie wierzę w Boga! Nie wierzę, że GDZIEŚ TAM w niebie krążą dusze zmarłych! Nie wierzę, ze po śmierci jest  COŚ! W nic już nie wierzę!!!

    Nie będzie w nocy gwiazd.
    Nie będzie nocy.
    Umrę, a wraz ze mną
    nie do zniesienia wszechświat.
    Zetrę piramidy, medale, kontynenty i twarze.
    Zetrę nawarstwienia przeszłości.
    Historię obrócę w proch.
    Proch w proch.
    Widzę ostatnią chwilę.
    Słyszę ostatniego ptaka.
    Nikomu zostawiam nic.

    poniedziałek, 15 października 2012

    [16]

    Z potem na czole odrabiamy z Bezmajtkiem lekcje. Mozolnie i długo. Wypiłam kawę i trzy herbaty, zjdałam leczo,  przebrałam się w ulubioną bluzo-sukienkę. Siedzę i patrzę. Słucham i podpowiadam. Praca domowa z języka polskiego, jest dziś wielce twórcza Co oznacza złośliwość przedmiotów martwych? Bezmajtek bierze ołówek do ręki i pisze. Cieszę się, że wie CO ma pisać. Czytam i nie mogę uwierzyć: Nie rozumiem tego przysłowia. Napisał mój dziesięciolatek. Zamknął zeszyt i mówi, ze ma wolne.
    Opadły mi ręce, potem szczęka. Otworzyłam buzię i patrze.

    Kończy mi się cierpliwość. Nie jestem już w stanie zapanować nad totalnym brakiem odpowiedzialności małego człowieka. W szkole gubi buty, zostawia spodnie, zapomina zabrać książki. Wraca ze szkoły w stroju od wuefu, okryty jesienną kurtką.

    Chciałabym zastosować jakąś karę, ale nie mam pomysłu co może zadziałać?

    Ratunku!!! Tonę w bezsilności.

    niedziela, 14 października 2012

    [15]

    Cały dzień spędziłam zawinięta w koc, z ciepłej bluzie i wełnianych skarpetach. O takiej niedzieli od dawna marzyłam. Leżeć, przekładać się z boku na bok i nic nie robić.

    Po południu z Wężusiem i Bezmajtkiem z zaciśniętymi kciukami oglądaliśmy Felixa B.
    Leciał  w górę przyczepiony do gigantycznego balona, leeciał i leeeeciał. A potem siuuup i już był na dole.

     
    Niesamowity facet. Drżałam ze strachu i życzyłam mu powodzenia.

    Zmieniam bluzę na piżamę i wślizguję się pod kołdrę.

    Już nienawidzę poniedziałku.

    piątek, 12 października 2012

    [13]

    Numer posta dość pechowy i przypada w piątek. No cóż, dzisiejszy poranek nie należał do najlepszych. Mój bardzo były Eksio, ojciec Bezmajtka, wezwał mnie na świadka w jego sprawie rozwodowej. Miałam w skórcie opowiedzieć o jego relacjach z naszym synem. Wydawałoby się - formalność. Stosunki w miarę poprawne, bez ekstremalnych wydarzeń.
    Niestety. Nie poszło tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Sprawę skomplikował jeden, zapomniany esemes, którego treść daleko odbiegała od sielanki jaką przedstawiłam na przesłuchaniu. Najgorsze, ze był on napisany przeze mnie. No i się zaczęło. Szereg niezręcznych pytań. Stres obezwładnił moje silne ciało a mózg pozbawiony został razcjonalnego myślenia. Język zaczął się plątać.Ewidentnie nie radzę sobie w takich sytuacjach, choć szłam z nastawieniem godnym naśladowania. Pewny krok, wysoki obcas, nienaganny makijaż. Poległam. Wyszłam z przyspieszonym pulsem i wypiekami na twarzy.
    W drodze powrotnej przećwiczyłam naprzemienne poty, niekontrolowane drżenie rąk a na koniec ból głowy.
                                                                           *

    W weekend odwiedza nas siostra Wężusia oraz Bezwzględny Donosiciel. Na samą myśl o nim szarpią mną nerwy, chyba te same co z rana. Objawy podobne, samopoczucie jak przed przesłuchaniem. Znów będę obserwowana i podsłuchiwana. Wszelkie zasłyszane informacje dotrą do mamusi, która jak zawsze oceni moje zachowanie, by potem zrobić dziką awanturę Wężusiowi.
    Obiecałam sobie, ze tym razem się nie dam. Przeprowadzę z BD poważną rozmowę. Nie zamierzam czekac na kolejne przekroczenie wszelkich możliwych granic. To ja jestem Panią Domu - on tylko gościem i AŻ synem Wężusia. Niestety. Wezmę kilka głębszych oddechów, wypiję melisę i DAM RADĘ!!!

                                                                          *

    W ramach terapii odstresowującej zaczęłam gotować. Przygotowałam : wielki gar rosołu, leczo oraz pierś z indyka zapiekaną z brokułami w sosie śmietanowo-serowym. Będę jeść i odpoczywać. Taki mam plan.


    Może warto tak:


    czwartek, 11 października 2012

    [12]

    Obejrzałam najnowszy kalendarz firmy Lindner. Szokuje. Trudno mi wydać jakąkolwiek opinie na jego temat. Zdjęcia pięknych, ponętnych kobiet z ....trumnami? Mocno kontrowersyjne, choć właściciel firmy twierdzi, ze trumna to taki sam produkt jak każdy inny. Wklejam klika zdjęc. Ciekawa jestem Waszych opiniii.




    [11]

    Nieustannie bronię się przed jesienną melancholią. Staram się budzić z szerokim uśmiechem, przeciągać  jak kot i czuć zadowolenie o szóstej trzydzieści. Biorę szybki prysznic, kładę kilka warstw makijażu, na usta dyskretny błyszczyk. Ubieram się w zapachy. Balsam, krem do rąk i perfumy. Kropelna na kark i kilka na nadgarstki. Taki zestaw dodaje mi pewności siebie. Parzę pyszne capuccino. Uwielbiam zapach świeżo zmielonej kawy. Rozchodzi się pomału po zakamarkach domu. Pierwszy łyk i chwila zamyślenia. Uwielbiam zlizywać z ust słodką kawową piankę.Czuję się wtedy jak małe dziecko, które zjedząc ukradkiem kawałek czekolady musi szybko zatrzeć jej ślady.
    W drodze do pracy rozmawiam z Bezmajtkiem. A wiesz, ze Piotrek dostał minusa z angielskiego, bo nie miał pracy domowej.Artur wczoraj sprzedał mi takiego kopniaka, że mam na nodze wielkiego siniaka. Nasza pani jest taka fajna, mówi do nas Dziabongi ,a ostatnio ,jak zrobiłem błąd w działaniu tu powiedziała: Maniek, no co Ty robisz. Do dziewczynek mówi Mańka. Jest taka miła i  wszystkie dzieci traktuje równo. Bardzo mi się to podoba, bo poprzednia Pani lubiła tylko te które dobrze się uczyły. Było mi zawsze przykro.Wiesz, ze Kuba z szóstej klasy ma najnowsze mercuriale, takie niebieskie. Sliczne. Chciałbym mieć samsunga galaxy, to taki fajny telefon, a najchętniej iphona 5.
    I tak sobie słucham mojego dziesięciolatka, przytakując mu co jakiś czas lub robiąc minę niedowiarka. Nie mogę sobie przypomnieć jakie, w jego wieku miałam problemy? Dla nas banalne, dla dzieciątka ciężkie do przetrawienia.
    Zatrzymujemy się pod szkołą. Szybkie buzi. Ukradkiem, zeby koledzy nie widzieli.
    Pędze do pracy.W głowie burza myśli.
    Co przyniesie dzień?

    środa, 10 października 2012

    [10]



    Dzisiejszy post jest jak widać muzyczny. Piękna energetyczna muzyka, w sam raz na dzisiejszy zimny dzień.

    wtorek, 9 października 2012

    poniedziałek, 8 października 2012

    [8]

    Zapomnisz o tej chwili, gdy do domu wrócisz
    I przymkniesz okiennice w sosnowym pokoju.
    Zmęczony, jakbyś orał, na łóżko się rzucisz
    I będziesz w cieniu drzemał po blasku i znoju.

    Przez serce w okiennicy wpadnie promyk wąski,
    Na ciemnej fotografii rozszczepi się w tęczę.
    Spostrzeżesz przytrzaśnięte przez okno gałązki,
    Włochaty bąk natrętnie do snu ci zabrzęczy.

    I oddasz się ciężkiemu uśpieniu w niewolę
    Pod tumanem dzieciństwa, co w oczy napłynie,
    A tam łubinem wonnym szaleć będzie pole
    I niebo obłokami pluskać się w głębinie.


    Julian Tuwim

    niedziela, 7 października 2012

    [7]

    Z codziennym zachwytem patrzę na Bezmajtka. Jest samodzielny, zazwyczaj nie stawia oporu i lubi się śmiać. Odkąd sięgam pamięcią już jako sześciolatek umiał opowiedzieć kawał,rozbawiając tym panie przedszkolanki. Pogoda ducha,to niezwykła cecha. Szczycić się nią mogą nieliczni. Można ją wypracować ale nie będzie tą samą wyssaną z mlekiem matki.
    Bezmajtuś, ukochany synek mamusi.Jakie to cudowne uczucie móc podziwiać jego heroiczne dorastanie. Od lat uważnie śledzę każdą sekundę jego życia.Boję się,że coś mi umknie,czegos nie zauważę. Sztuka wychowania to najtrudniejsza z nauk.Po wielu latach sami wystawimy sobie ocenę,lub zrobi to za nas nasze dziecko.
    Jaką jestem matką? Nie zawsze taką jakbym chciała.Ale czy kazdy z nas nie popełnia blędów? Wazne by je widzieć i mieć gotowość do zmian.
    Kim będzie Bezmajtek jak dorośnie?Jak będzie miała na  imię jego żona?Czy będzie szczęśliwym człowiekiem? Tysiące pytań. Miliony marzeń.
    Nie planujmy,bo życie moze nas zaskoczyć.Bądźmy tu i teraz.Najmocniej jak się da.

    sobota, 6 października 2012

    [6]

    Po wielu latach od ukończenia studiów,dojrzałam do decyzji dokształcenia się. Wybrany kierunek oprócz końcówki -logia,nie ma nic wspólnego z poprzednim,wyuczonym. Nie ukrywam,że po cichu wierzę,że tym razem mi się uda!Świadome i dojrzałe marzenia mają większe szanse na powodzenie.Tymczasem trzymajcie za mnie kciuki!

    piątek, 5 października 2012

    [5.1]

    Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach.

    Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie?
    Mama: Jasne, o co chodzi?
    Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę?
    ...
    Mama: To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy?
    Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na
    godzinę.
    Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 10 zł/h.
    Syn ze spuszczoną głową: aha. Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł?
    Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam
    jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to
    idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać.
    Pomyśl, jaki jesteś samolubny.
    Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi.
    Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać
    jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy?

    Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć:
    Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze.

    Kobieta weszła do pokoju synka.
    Śpisz synku? Zapytała. Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.

    Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś. Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..

    Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała.
    Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę.
    Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka. Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec.
    Mamusiu, mam teraz 10 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu?

    Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..

    Matka się rozczuliła. Przytuliła mocno synka i nie wiedziała, jak prosić go o przebaczenie. To takie krótkie przypomnienie dla Was wszystkich ciężko pracujących.
    Nie powinniśmy pozwolić, aby czas przelatywał nam przez palce bez spędzania go z tymi, którzy się naprawdę dla nas liczą, bliskimi sercu. Pamiętajmy, aby spędzić ten wart 10 zł czas z tymi, których kochamy.

    Jeżeli jutro umrzemy, to firma, w której pracujemy wymieni nas szybko na kogoś innego. Ale rodzina i przyjaciele będą czuć pustkę przez resztę swojego życia.
     
    Znalezione na fb....wzruszyło mnie i dało do myślenia.

    [5]

    Dzisiejszy post będzie o niczym. Bo, będzie o bigosie. Przyśnił mi się śnieg, Święta Bożego Narodzenia i magiczna atmosfera temu towarzysząca. Uczucie to było tak silne, ze z samego rana zakupiłam półtora kilograma kapusty kiszonej, tyle samo mięsa ( szynki wieprzowej), kawał golonki i metr kiełbasy. Nie mogło zabraknąć suszonych śliwek, listka laurowego i ziela angielskiego. Zapach świeżych grzybów i smażonego z cebulą mięsa rozchodził się po całym mieszkaniu. Gdyby nie słońce za oknem i termometr wskazujący dwadzieścia jeden stopni, ktoś mógłby pomyśleć, że nastał grudzień. Dawno nic nie sprawiało mi tyle przyjemności, co wczorajsze mieszanie w wieeeelkim garnku. Nawet Wężuś osłabiony bólem zęba, dał się uwieść niezwykłym zapachem dochodzącym z kuchni. Zjadł miskę kapuchy, oblizując się jak pies. Pyyyycha!!! Usłyszałam. No tak. Przez żołądek do serca, zadziałało.

    Pan Bigos.
     
    Dzika radość gotowania posiłku iście świątecznego dość szybko minęła, gdyż....w mojej głowie powstało pełne paniki pytanie Kiedy my to wszystko zjemy? Przy takiej ilości będziemy jeść bigos do Świąt Bożego Narodzenia. Czyli, że cudowna rodzinna atmosfera utrzyma się tak długo? Tego sobie życzę.

    czwartek, 4 października 2012

    [4.1]

    Serdecznie polecam. Ja właśnie zakupiłam Jeszcze cieplutka.

    [4]

    Chodzę po lodzie kruchym jak wiara w cud
    Walczę uparcie o lepszy grunt dla stóp
    Snami mnie mami pokrętny losu rytm
    Obietnicami plami mi ufny byt
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył

    Choć miałem śmiałość by wywracać świat na wspak
    to on mną miota jak linoskoczkiem wiatr
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył

    Brodzę po wodzie, stoję w niej aż po pas
    Gdy się odwracam wieje mi prosto w twarz
    Skulony do niej karmię się wiarą, że:
    Prąd mnie poniesie w końcu tam, dokąd chcę
    I płynę, płynę jak falą niesiony liść
    Unoszę się jak ponad szosą przydrożny pył


    Autor tekstu: Sławomir Młynarczyk

    środa, 3 października 2012

    [3]

    Na zaprzyjaźnionych blogach toczą się dyskusję, o tym, czy pomagać dziecom w nauce czy też nie. Zdania są podzielone. Dzieci są różne. Ich rodzice również.
    Bezmajtek spędza nad lekcjami sporo czasu. Jest bardzo zdolny, ale często roztargniony. Potrzebuje ciszy, spokoju, czegoś pysznego do podgryzania w międzyczasie i....mnie. Chętnie zasiadam z nim do jakże ciekawych prac domowych. Mamy wtedy czas tylko dla siebie. Naukę przerywana jest często opowieściami i ploteczkami ze szkoły: Mamo, a Artur powiedział...Julka się spojrzała, Piotrek wyśmiał nową fryzurę. Problemy dzieci - dla nas tak błahe -dla nich cieżkie do udźwignięcia.
    Tak sobie siedzimy w przytulnym pokoju dziesięciolatka i pracujemy. Dodawanie, odejmowanie, kolejność wykonywania działań. Czym jest Ojczyzna, jaki jest herb Pruszkowa? Obserwujemy fasolkę. Notujemy jej ,,rozwój" w dzienniczku do przyrody.
    W artykule ,,Jak skutecznie pomóc dziecku odrabiać lekcje" wyczytałam wiele cennych porad. Puszczanie muzyki poważnej lub dźwięków przyrody ma usprawnić mózg, który wchłonie więcej informacji. Zastanawia mnie jednak czy dziesięciolatek musi przyswoić absolutnie wszystko to czego uczą w szkole?
    My konsekwentnie odpuszczamy zbędną wiedzę. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Taką mamy metodę. Ktoś powie, ze jestem złą matką, bez ambicji.W tym momencie wracam myślami do mojego dzieciństwa. Dwie szkoły. Mnóstwo zajęć. Ścisły harmonogram na każdy dzień. Pamiętam jak tata zawoził mnie na lekcje pianina do SM. Całą drogę, dobre dziesięć minut, modliłam się, zeby Pani od pianina umarła. Daj Boże, żyje do dziś i ma się dobrze.
    Pewnego wieczoru, widząc jak Bezmajtek męczy się przy pianinie, zapytałam go, co chciałby robić w swoim małym życiu? Tańczyć i uczyć się angielskiego. Nie poszedł więcej na zajęcia do Szkoły Muzycznej. Zaczął tańczyć. Minęły dwa lata i śmiem twierdzić, ze to był strzał w dziesiątkę. Taniec nowoczesny pochłonął go bez reszty. Ćwiczy freezy i footworki.
    Jestem z niego dumna a po cichu również z siebie, ze potrafiłam wskazać mu właściwą drogę.

    wtorek, 2 października 2012

    [2]

    Sezon jesienny w pełni rozpoczęty. Uległam reklamom środków na przeziębienie i zaczęłam kasłać. Żeby móc wypróbować wszelkie specyfiki polecane w TV, rozbolało mnie również gardło.
    Zatem siedzę sobie i łykam rutinoscorbin, bo niewyraźnie dziś wyglądam, popijam flegaminę, bo kaszel minie po flegaminie, żuję cholinex bo gardle szaleje stado dzikich bestii.
    Nadmiar leków sprawia, ze czuję się błogo i bezpiecznie. Jeśli za chwilę mój świat będzie przypominał ten z reklam, to przełączam się na nicnierobienie. Poczekam. Za chwilę wyjdzie słońce, będę się uśmiechać, mąż wróci z pracy, będziemy grać z dziećmi w kalambury.........

    Chyba brakuje mi krytycznego zmysłu odnośnie cudownych terapii na wszelkie choroby świata.

    niedziela, 30 września 2012

    sobota, 29 września 2012

    [9]

    RU-TY-NA oto dama pełna sprzeczności,zbyt pewna siebie by móc jej się oprzeć. Poukładana jak talia kart,choć łatwo ją potasować. Jej bezczelność i upór,pomagają w dążeniu do celu. A ten jest jeden.Usidlić. Nie zważa na wiek.
    Jest nieśmiertelna.

    piątek, 28 września 2012

    [8]

    Zadziwia mnie jak szybko poruszasz ustami. Wyrzucasz z siebie słowa z niezwykłą prędkością....

    M. - kolega zza biurka. Inteligentny obserwator. Mistrz ciętej riposty. Znosi moje ośmiogodzinne humory, jęczenie i marudzenie.
    Płacą mu za to, więc jest cierpliwy.

    Dzień rozpoczynam od rozmowy z O. Ja nadzoruję zlecenia, Ona liczy pieniądze. Uzypełniamy się.To przez O. tak szybko poruszam ustami. Plotkujemy o dzieciach. Chore , zdrowe, kicha, kaszle. Co nabroiło, jak poszło mu w szkole.
    Z niezwykłą łatwością przechodzimy do spraw kulinarnych. Co dziś na obiad a co na deser. Wymieniamy się coraz to nowszymi przepisami. Ciasta, sałatki, mięsa duszone w porach.
    Na zakończenie, trochę z obowiązku rozmawiamy o mężach. Krótko i zwięźle, bo nie ma o czym.
    Kończymy szybkim pa. Słuchawka parzy.

    Przeciągam się....Rozglądam dookoła. Mam ochotę wrócić do domu. Ukryć się przed całym światem.

    Czytam meile. Kasuję, drukuję, odświeżam.
    Kawa, facebook.
    Odwiedzam Chustkę. Poranny makijaż spływa po policzkach. Podkarmiam rybki.....Trzymam wirtualnie za łapkę. Kochana Asieńka.
    Uciekam do Li, Zorki i Zazie. Czytam wycinki z ich życia. Podziwiam ich lekkie pióro.

    Sprawdzam pocztę. Pisze do mnie ESKK, Groupon i Idea Bank. Pracuj.pl ma dla mnie dwieście dwie oferty pracy.

    Czy to nie upokarzające, że każdego dnia zajmuję się takimi dyrdymałami? Z istoty rozumnej zamieniam się w RobotaSiódmaPiętnasta.

    Czy jutrzejszy dzień czymś mnie zaskoczy?

    czwartek, 27 września 2012

    [7]

    Niech mi powie, kto ma chęć
    i kto chce być ze mną szczery,
    czy dwa razy dwa jest pięć,
    czy dwa razy dwa jest cztery?


    Koszmar sprzed lat powrócił. Śni się po nocach, wywołuje zimne poty, drżenie rąk. Matematyka.
    Czytałam gdzieś, ze jest melodią myśli. Całe szczęście, ze nie moich. Gdyby moją burzę mózgu przełożyć na działania matematyczne silnia plątałaby się między równaniami z czterema niewiadomymi.
    Bezmajtek wije się i wyje.
    Ja krzyczę i uciekam do drugiego pokoju.
    Wężuś dziwi się niskim poziomem mojej/naszej wiedzy.

    Dziś kolejne podejście. Potęgowanie.

    A może by tak na wesoło:

    1, 2, ..., 9, 10
    wszystko można, co się zdarzy,
    porachować, zmierzyć, zważyć.
    Ile wody mieści morze?
    Ile nasion w pomidorze?
    Ile góra ma kamieni?
    Ile drzwi jest w naszej sieni?
    Ile kotów w kamienicy?
    Ile latarń na ulicy? ...

    1, 2, ..., 9, 10
    wszystko można, co się zdarzy,
    porachować, zmierzyć, zważyć.
    Ile łapek ma kurczatko?
    Ile oczek ma myszątko?
    Ile kątów w pokoiku?
    Ile jabłek w tym koszyku?
    Ile palców rączka ma?
    Ile nóżka palców ma?
    Ile w parku jest ławeczek?
    Ile nóżek ma stołeczek?
    Ile szklanek jest w tuzinie?
    Ile nóg ma świerszcz w kominie?

    wtorek, 25 września 2012

    [5]

    W ostatnim czasie, w obliczu różnych wydarzeń ukształtowałam sobie nowy obraz dziecka. Wyodrębniłam dwa gatunki - Bezwzględny Donosiciel (B.D.) oraz Szkolny Gnębiciel (S.D.)
    Ten pierwszy, przez dwanaście lat swojego życia, doskonale się maskował, udając dzidzię puci puci.
    W niedzielę histerycznie odsłonił swoje oblicze. Zabolało- bo JA stałam się ofiarą. Otóż okazało się, iż, co drugi tydzień pobytu B.D. w naszym domu,przekazuję mu treści homofobiczne oraz rasistowskie. Z moich ust miało paść słowo ,,pedał" a konkretnie ,,pedalskie okulary od mamusi". Takowe oczywiście nie padło. Było tylko w domyśle. Użyłam słowa ,,gej". Ale czy to znaczy, ze jestem homofobem?  Wężusia Eksia ( ksywka: kobyla twarz) ,wpadła w szał, bo okulary były drogie, B.D. dostał je od niej w celu zagłuszenia jej wiecznej nieobecności w domu. Drogi prezent równa się wielka miłość a dla mnie gejowskie okulary dla dwunastolatka równa się spaczona psycha za parę lat.
    Nie wiem tylko, skąd wpadła na pomysł oskarżania mnie również o treści rasistowskie? I co mają z tym wspólnego te ,,gejowskie okulary''?
    Problem nierówności i podziału na ,,wyższą" i ,,niższą"rasę/klasę/grupę (zwał jak zwał)zaobserwowałam u Bezmajtka w szkole.
    Wrócił po lekcjach ze łzami w oczach, zziajany, bo goniony przez S.G. Pytam co jest grane i dlaczego właśnie on padł ofiarą szóstoklasistów? Z chaotycznej paplaniny przecedziłam to co istotne i doszłam do wniosku, że: Bezmajtek ma za długie włosy, ma zbyt kolorowe buty i jest zbyt schludnie ubrany. Nie jestem tym zachwycona, bo blond pióra rosną sobie kolejny rok i nie ma opcji obcięcia. Bezmajtek wstydzi się swoich lekko odstających uszu a poza tym, jak twierdzi, tylko taka fryzura podoba się ....dziewczynom. Dałam mu kilka rad, jak zachowywać się w razie kolejnych zaczepek. Mam nadzieję, ze zadziała.
    Bezwzględnego Donosiciela i Szkolnego Gnębiciela stawiam na jednej półce. Obydwa gatunki znajdują sobie przypadkową ofiarę i konsekwentnie dążą do celu. Podłość, cyniczny uśmiech i możliwość zaprzeczenia wszystkiemu to ich główne cechy.

    Obiecałam sobie, ze B.D. będzie miał u mnie przerąbane. Wreszcie pokażę swoją macoszą twarz i zrobię to z dziką radością.


    Wtorek. Smętny powrót do pracy.Znów czuję się ofiarą...tym razem pracodawcy....

    poniedziałek, 24 września 2012

    [4]

    Od kilku dni zaczytuję się w książce Piotra Adamczyka ,,Pożądanie mieszka w szafie".
    W tym celu poszłam dziś na wagary. Nie stawiłam się w pracy. Muszę odpocząć.
    Wchodzę pod koc, z kubkiem gorącej herbaty. Czytam.

    niedziela, 23 września 2012

    [3]

    Z wielkim hukiem pozegnamy dzis lato.Zamkniemy sezon działkowy,grillując kiełbasę i warzywa.Usiądziemy przy duzym drewnianym stole,mejd baj Dziadulek,i rozmawiając na wszelakie tematy,bedziemy ukradkiem,z krzaka zjadac winogrono.Jest małe,słodkie i szybko się je zjada. Nasza działka jest magiczna. Tylko na niej najbardziej smakuje herbata z miętą. Przyrządzona w domu,nie jest taka aromatyczna.

    Jak w kazdą niedzielę Wężuś robi śniadanie jajkowe.Smaży,gotuje na półtwardo.

    Lubię niedzielną kszątaninę.Jesteśmy razem.Możemy napatrzeć się na siebie za cały tydzień.

    sobota, 22 września 2012

    [2]

    Obudził mnie zimny podmuch wiatru.Naciągnęłam kołdrę na głowę i w pozycji trzydziestoparoletniego embrionu,czekam.
    Wsłuchuję się odgłosy głodnego ciała.Bulgotanie,syczenie,przelewanie.Zupełnie jak w mojej kuchni.
    Bezmajtek oświadcza mi bezczelnie,ze nie pójdzie z psem,bo gra w maincośtam.Osz Ty mała cholero,myślę. Przecież ja zanim rozwinę się z kokonu,z poczwarki przeistoczę w motyla,pies pęknie.

    Bezmajtek.Dziesięcioletni synuś mamusi.Uważa się za dorosłego a jego różowa szyjka,pachnie jeszcze niemowlakiem.Między słowami -dajesz mamuśka-czytam-bardzo Cię kocham,a mówię tak,zeby popisać się przed rówieśnikami.

    Chaotyczny poranek czas uporzadkowac.

    piątek, 21 września 2012

    [1]

    Po krótkiej przerwie wracam na bloga. Zobaczymy jak długo uda mi sie tu zagościć.
    Wydarzenia ostatnich dni zmusiły mnie do refleksji, nad życiem moim i moich bliskich.Uświadomiłam sobie, ze ci którzy wydają nam się Nadludźmi przeważnie nimi nie są. Ich też dopadają śmiertelne choroby i o dziwo mogą na nie umrzeć.

    Joanka z chustkowego bloga, nauczycielka życia, piękna, młoda i szczęśliwa stała się bohaterką Truman Show a raczej Chustka Show. Zdesperowani czytacze, w tym Ja, co parę sekund odświeżają jej bloga w celu podpatrzenia co z nią. Żyje czy może już zapalać wirtualny znicz? Wpadłam w TO jak śliwka w kompot. Spacerowałam od bloga do bloga, byle być na bieżąco. Nie szukałam sensacji, nie czekałam na TĘ chwilę. Niektórzy na blogu jakiejśtam znajomej A.obrzucili mnie błotem, bo napisałam, ze nie podoba mi się ,,lekkie" mówienie o śmierci.Trudno mi pojąć, ze bliska  osoba( za taką się chyba uważa i widać nią jest)wypluwa z łatwością słowa : UMIERA, UMIERA, UMIERA!!! Czy J. by sobie tego życzyła? Tego nie wiem. Ale podobno L.miała pozwolenie na taką informację.
    Nie mogę tego przetrawić. Może jestem zbyt wrażliwa, boli mnie tak okrutny i publiczny bełkot. Nie chciałabym, zeby moja przyjaciółka krzyczała na swoim blogu, ze ja umieram!!

    Na blogu L. z pokorą przyjęłam słowa wykrzyczane do mnie - ,,że jestem przekupą chodzącą po blogach". Wróciłam na MÓJ blog i teraz tu będę sobie rządzić, robić porządki i pisać w zgodzie z moim sumieniem i przekonaniami.

    J. nauczyła mnie jak żyć i nie zwariować. Jak cieszyć się kazdym promieniem słońca.Jak kochać i jak celebrować krótki czas jaki dano nam na tym świecie.

    J.Dziękuję Ci, ze jesteś. Jeśli pozwolisz nadal będę się za Ciebie modlić i płakać czytając Twojego bloga.